Ligowe Podumowanie Tygodnia #5
07.12.2019

Jak to nie ma podsumowania?”

Ty, a kiedy podsumowanie?”

Będzie czy nie?”

Przytok nie śpi, miasto panikuje, ludność nerwowo spogląda za okna.

Gdzie jest podsumowanie?”

Gdzie spis naszych meczy? Przecież Ciebie nie było! Co ty tam napiszesz, hm?”

A napisze. A coś wymyśle!

Piąta kolejka zakończyła się zaskakująco. Wiele wyników zostało skwitowanych prostym „oooo”, a my gościliśmy aż dwóch nowych zawodników dywizji męskiej i jedną zawodniczkę dywizji damskiej.

Pierwszy mecz dnia, pięknego niedzielnego dnia, zafundowali nam Damian Suchodolski oraz Krzysztof Romejko. Ten pierwszy debiutował w naszej lidze, lecz nie na naszych kortach. Najbardziej usportowiony człowiek w Przytoku na dzień dobry podjął rękawice rzuconą mu przez Krzyska.

Chłopaki zamierzali walczyć o każdy punkt. Do tego stopnia, ze zarezerwowali aż dwie godziny kortu. Mecz zapowiadał się niezwykle ciekawie. Wiele dobrych akcji, silnych odegrań lub szarż przy siatce mogło się podobać, jednak to nie na korcie rozgrywała się prawdziwa bitwa.

Prawdziwa bitwa miała miejsce w głowach zawodników. Krzysiek musiał się zastanawiać jak skończyć wszędziebylskiego Damiana, ten natomiast musiał opanowywać swoje nerwy. Liczne krzyki, nerwowe zamachy rakietą oraz tupnięcia nogą pozwalały porównać Damiana do Marata Safina. Jednak ten pierwszy nie połamał na meczu rakiety….chyba.

Wynik 6/2 6/2 dla Krzyśka pozwala założyć, iż spotkanie przebiegło bez historii. Jednak to nie prawda. Historia była. A tą piszą zwycięzcy. Dlatego zapytawszy Krzyśka o mecz ten odpowiedział jedynie:

Naprawdę dobry zawodnik. Dobiegał do takich piłek, że już myślałem że to koniec. A tu jednak….”.

Krótko i treściwie…

Kolejny mecz, kolejny debiutant, moja kolejna nieobecność. Grzegorz Czarkowski stanął na przeciwko Tomka Wiatrowskiego. Nowy narybek postanowił zdobyć pierwsze punkty kosztem naszego maratończyka Tomka. Kolejny weekend spędzony na ostrym trenowaniu musiał zapowiadać konkretne cele na ten mecz.

Tak, zamierzam wygrać bez problemu. Nie boję się przeciwnika. Znam jego każde strony” mówił Tomek.

Grzesiek nie pozostawał mu dłużny. „Tomek? Ha, widziałem w poprzednich podsumowaniach, że jest mocny tylko w gębie. W ogóle się go nie obawiam. Znam się na tenisie i zrobię wszystko co w mojej mocy, by ten zszedł dzisiaj z kortu przygnębiony”…

…dobra, tak naprawdę to żaden tego nie powiedział. Nie było mnie przecież. I sam pisałem, że „coś wymyślę”….

Korespondenci mówili natomiast o niezłych serwisach, kąśliwych backhandach i miłej atmosferze meczu. Meczu, który był niezwykle wyrównany. Wiele piłek mogło się podobać, a gemy rzadko kończyły się na czterech punktach. Wynik 6/3 6/3 dla Tomka pokazuje jedynie fakt, że debiutanci nie mają w naszej lidze lekko.

Pierwsze koty za płoty. Ale podobało mi się” powiedział po meczu Grzesiek (teraz już naprawdę).

To wszystko przyniosło przedpołudnie. Co natomiast nasza liga miała do zaoferowania wieczorem? A miała do zaoferowania dywizję damską. A w niej spotkanie na szczycie.

Liderka rankingu – Angela Wójtowicz oraz vice liderka – Katarzyna Arkusz weszły na kort zajmując przeciwległe linie końcowe. Czy mecz się podobał? Nie wiem, nie było mnie. Ale były nowe naciągi, pewniejsza gra przy siatce oraz krok skrzyżny musiał się podobać.

Wynik 6/2 6/2.

A potem?

Ania Loch zagrała mecz z kolejną debiutantką naszej dywizji – Izabelą Suchodolską (tak, tak. To znowu te nazwisko w tym podsumowaniu).

Czy mecz się podobał? Nie wiem, nie było mnie. Ale wiem, że było zaciekłe proszenie o sędziego. To musiało zapowiadać iskry.

Wynik 6/2 6/2.

Nie wiele mam do powiedzenia o tej kolejce. Oprócz tego, że to ostatnia kolejka przed podziałem naszych dywizji na „wyższe” oraz „niższe”, tak aby podzielić rozgrywki.

Tak by mieć więcej emocji, więcej rotacji graczy. Więcej wszystkiego. I więcej podsumowania → już będę na miejscu.

Szósta, ostatnia kolejka „starego układu ligi” już dzisiaj zapowiada się ciekawie.

Aby nie zostać dłużnym podrzucę mój ulubiony kawał o Billu Gatesie.

W zeszłym tygodniu byłem na spotkaniu VIP-ów w Seattle. W salonie spostrzegłem Billa Gatesa siedzącego na kanapie i pijącego koniak. Byłem umówiony na spotkanie z bardzo ważnym klientem, który przyleciał do Seattle razem ze mną, ale trochę się spóźniał. Będąc śmiałym facetem, podszedłem do Gatesa i przedstawiłem się. Wyjaśniłem mu, że przeprowadzam bardzo ważny interes i dodałem, jak bardzo by mi pomogło, gdyby podszedł do mnie, kiedy będę z klientem i powiedział do mnie: “Cześć, Krzysiu”. Zgodził się. 10 minut później, kiedy rozmawiałem z klientem, poczułem klepnięcie w ramię. To był Bill Gates. Odwróciłem się i spojrzałem na niego.
– Cześć, Krzysiu, jak leci? – zapytał.
A ja na to:
– Spierdalaj Bill, spotkanie mam.

~oskar

Dywizja-Damska

Dywizja-Damska-Tabela

Dywizja-Męska

Dywizja-Męska-Tabela